Strony

O dzielnej Mecie, ciekawskiej świata Frydzie i walecznym Walku...


W latach '30 XX wieku do Knurowa przyjeżdżali w poszukiwaniu pracy i szczęścia ludzie z wszystkich stron Polski. Jednym z nich był mój pradziadek Walenty, który zamieszkał w hotelu robotniczym u "Wulca". W 1934 roku po ślubie z moją prababcią Frydą już jako małżeństwo osiedlili się na dobre na Górnym Śląsku. W Knurowie ludność napływowa zżeniała się z tutejszymi rodzinami, ktoś wyjeżdżał, ktoś przyjeżdżał, budowano nowe domy a wraz z dymem koksowni w powietrzu przemykało hasło: rozwój. Nie każdemu jednak się udawało, wiele rodzin wracało w swoje rodzinne strony z pustymi rękami i zawiedzeniem, Ci, którzy zostali wcale nie chcieli zapominać o swoich korzeniach i opowiadali z łezką w oku o rodzinnej ziemi, gospodarstwach wśród pól i łąk na których dorastali. 
***
Wbrew "gorolowaniu" i "hanysowaniu", które faktycznie gdzieś posiało się w cichej tradycji tamtych czasów i nie tylko, warto trzymać się tamtych starych opowieści dziadków i być z nich dumnym bo tak jak w powyższym artykule to one tworzy tą wspólną, małą i dużą historię.

Na łamach Przeglądu Lokalnego ukazała się historia mojej rodziny, zachęcam do przeczytania na stronie nr 7 (KLIK http://przegladlokalny.eu/fileadmin/archiwum/2014/36_2014.pdf)