Strony

Lindenhof, czyli Kąty i nasza rodzinna historia

Źródło: Archiwum prywatne
Lindenhof, czyli lipowy dwór to dziś niewielka wioska Kąty w gminie Rawicz. Wcześniej w 1828 r. nazywały się Hoffmans-Vorwerk, w 1831  Scharf-Vorwerk, a od 1878 r. Lindenhoff.

"W okresie międzywojennym rozparcelowano m.in. folwarki we wsiach Kąty i Masłowo. Pierwszeństwo w nabywaniu ziemi miała służba folwarczna, inwalidzi wojenni, wdowy po żołnierzach oraz reemigranci. Mimo pomocy kredytowej ze strony państwa na zakup ziemi na budowę domów sytuacja ekonomiczna parcelantów była dosyć ciężka. Przy niskich cenach zboża i żywca trudno im było płacić przypadające raty pożyczkowe. Tak np. jeszcze w pierwszych latach okupacji hitlerowskiej do momentu wysiedlenia spłacali oni swoje dawne należności."


Źrodło: Dziennik Urzędowy Ministerstwa Byłej Dzielnicy Pruskiej Nr 48 z dnia 20 sierpnia 1920 r. str. 860


Figurka Matki Bożej przy ścieżce prowadzącej na Kąty
Źródło: Archiwum prywatne
Parcele na Kątach były atrakcyjne dla okolicznych mieszkańców. Jedną z nich zakupiła moja 3xpra babka Weronika z domu Zmuda wraz z drugim mężem Stanisławem Skrzypkiem. Zamieszkał tam również jej syn, mój 2xpradziadek Ludwik Szymałka z żoną Metą niedługo po powrocie z bitew I wojny światowej. Sytuacja ekonomiczna parcelantów łatwa nie była o czym świadczą późniejsze przestrogi Ludwika, żeby za żadne skarby kredytów żadnych nie brać.

Ilość domów nie była zbyt duża, te pojawiające się z biegiem lat należały przede wszystkim do dzieci i wnuków pierwotnych mieszkańców. Byli to Polacy (m.in. rodzina Niedźwiecki, Jankowiak, Wermo, Nowak, Krawczyk) oraz Niemców (m.in. rodzina Gress żyjąca na Kątach aż do zakończenia II wojny światowej czy Kohlmann). Wszyscy znali się doskonale. Na okres żniw na Kątach przybywało rąk do pracy, z początkiem wakacji na wsi zjawiały się spokrewnione dzieci, w tym moja babcia. Pierwsze dni mijały zwykle na 'aklimatyzacji', a 2xprababcia Meta zwykła wtedy nazywać dzieci Zimmerlinden (wrażliwe jak lipka pokojowa). Wakacje spędzane wspólnie na Kątach były rytuałem pokoleń, a starsi opiekowali się młodszymi. Pomimo panującego 'ordnungu' 2xpradziadka Ludwika nie brakowało dzieciom atrakcji, w tym wielu wypraw pieszych lub rowerem po piaszczystej ścieżce do Rawicza. W chwilach tęsknoty za domem  na drzewie przy drodze prowadzącej na Folwark obserwowało się przejeżdżające niedaleko pociągi na trasie Rawitsch-Breslau (później Rawicz-Wrocław). Codziennie wieczorem 2xpradziadek Ludwik przydzielał zadania dla wszystkich na dzień następny i tak dzieci pomagały w sprawunkach, opiekowaniu się zwierzętami, domowym wyrabianiu np. śmietany czy serów i oczywiście przy okazji zabawie. Takie opowieści przypominające rodem z Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren zachowały się w pamięci dziś dorosłych już dzieci. Piękne wspomnienia dogoniła dorosła rzeczywistość, która przegoniła w dosłowne cztery strony świata. Część potomków znalazła swoje miejsce w Poznaniu, centrum Rawicza, w górnośląskim Knurowie, Rudzie Śląskiej i Zabrzu. W połowie 2013 roku udało mi się odwiedzić Rawicz i pójść wybrukowaną już drogą na Kąty, zobaczyć dom przodków stojący nieustannie na swoim miejscu oraz doświadczyć niesamowitej gościnności i atmosfery tamtego miejsca.


Źródło: Archiwum prywatne


Historia Matki Bożej z Kątów

Porcelanowe figurki Matki Bożej były powszechne w każdym katolickim domu. W rodzinnym domu na Kątach taka figurka stała na półeczce w rogu pokoju ozdobiona kwiatami i szczególną czcią kobiet. Ta przedstawiona na zdjęciu należała do mojej 3xprababki Weroniki, później przeszła do rąk mojej prababki Frydy z którą wyjechała na Górny Śląsk. Figurka stała na wysokim postumencie, który był niezmiernie nieustawny, na głośne życzenie babci figurka wysunęła się z rąk, spadła na podłogę rozbijając się idealnie oddzielając figurkę od wcześniej przytwierdzonego postumentu. Od tego czasu minęło wiele lat a skromniejsza już figurka wciąż uparcie strzeże wszystkich domowników.